Pukaj╣c do nieba bram

W po│owie lutego Jimmy Page i Robert Plant pojawili siΩ w Zagrzebiu, stolicy Chorwacji, by tam przygotowaµ siΩ do pierwszej trasy od dw≤ch lat. Dlaczego w│a£nie w Zagrzebiu, miejscu nadal do£µ niespokojnym, przypominaj╣cym wulkan, kt≤ry przesta│ co prawda buchaµ law╣, ale ci╣gle jeszcze pomrukuje z│owieszczo? Zrozumia│em to podczas pierwszego koncertu tournee, zorganizowanego w sobotΩ 21 lutego, w tamtejszym Domu Sportu, przypominaj╣cym warszawski Torwar.Chocia┐ by│em na wielu koncertach, takiej publiczno£ci jeszcze nie widzia│em. Chyba ┐e na starych filmach dokumentuj╣cych zjawisko zbiorowej histerii na punkcie The Beatles. Wrzaski, gwizdy, rwanie w│os≤w z g│owy, ch≤ralne £piewy i rytualne ta±ce to nieod│╣czne elementy wielu imprez muzycznych. Nie zdarza siΩ jednak, by szale±stwu poddali siΩ wszyscy co do jednego uczestnicy koncertu...

By│ to w│a£ciwie wystΩp Led Zeppelin, chocia┐ Jimmy Page i Robert Plant za nic nie chc╣ powr≤ciµ do tej nazwy. W Zagrzebiu by│y wszak┐e tylko dwa utwory z ich nowej p│yty - tytu│owy Walking Into Clarksdale oraz Most High. Wszystkie pozosta│e pochodzi│y z dorobku Led Zeppelin. By│y wiΩc Bring It On Home, Heartbreaker; Ramble On, Tangerine, Gallows Pole, Babe I'm Gonna Leave You, How Many More Times, In The Evening, Rock And Roll czy nie£miertelny Wkole Lotta Love. By│o te┐ kilka innych. Nie by│o nic z solowych p│yt Page'a i Planta. I chocia┐ w sk│adzie zabrak│o Johna Paula Jonesa, a parze lider≤w towarzyszyli perkusista Michael Lee, basista Charlie Jones oraz pianista Phil Andrews, salΩ Domu Sportu - jak napisa│ dzie± p≤ƒniej recenzent gazety "Nedjeljni Vjesnik" - wype│ni│ duch Led Zeppelin.  Dwa dni wcze£niej, w czwartek 19 lutego, mia│em sposobno£µ porozmawiaµ w zagrzebskim hotelu Esplanad e z Jimmym Page'em i Robertem Plantem. Najpierw w pokoju, kt≤ry zajΩli£my wraz z Piotrem Kaczkowskim, pojawi│ siΩ sam Robert Plant. Zdziwi│ siΩ, ┐e Jimmy' ego Page'a jeszcze nie ma, nie zgodzi│ siΩ na rozpoczΩcie rozmowy bez niego, pr≤bowa│ znaleƒµ go telefonicznie, a gdy to siΩ nie uda│o, przeprosi│ nas i znikn╣│. Dopiero po d│ugiej chwili wr≤ci│, ju┐ w towarzystwie Jimmy' ego. Obaj nie kryli, ┐e nie lubi╣ wywiad≤w. Od pocz╣tku te┐ dawali do zrozumienia, ┐e woleliby unikn╣µ tematu "Led Zeppelin" , czego z kolei ja nie bardzo chcia│em przyj╣µ do wiadomo£ci. Aby rozluƒniµ atmosferΩ, zacz╣│em od przypomnienia Robertowi naszego do£µ zabawnego spotkania na festiwalu w Glastonbury w czerwcu 1995 roku...

- Robert, czy pamiΩtasz Glastonbury '95 ? Tu┐ przed waszym wystΩpem chcia│e£ kupiµ program festiwalu...

ROBERT: I ty mi go sprzeda│e£!

- Chcia│em ci go daµ w prezencie...

ROBERT: Ale ja zmusi│em ciΩ, by£ przyj╣│ pieni╣dze. Tak, pamiΩtam.

JIMMY: Mo┐e dzi£ sprzeda│by£ nam samoch≤d... (£miech)

ROBERT: Eee tam, samoch≤d! Wola│bym now╣ ┐onΩ! (£miech)

- Bardzo podoba mi siΩ wasza nowa p│yta, Walking Into Clarksdale. A spo£r≤d wszystkich utwor≤w najwiΩksze wra┐enie zrobi│ na mnie do£µ niezwyk│y, egzotycznie brzmi╣cy Most High. Opowiedzcie, jak siΩ narodzi│.

ROBERT: Zupe│nie nie pamiΩtam!

JIMMY: MinΩ│o sporo czasu...

ROBERT: Melodia partii gitary by│a z pocz╣tku inna, prawda?

JlMMY: Bardziej oszczΩdna...

ROBERT: To by│y takie nastrojowe frazy, kt≤re oplot│y figurΩ rytmiczn╣. Wiesz, je£1i punktem wyj£cia do kompozycji jest rytm, powstaje muzyka pe│na przestrzeni. Na tym etapie mieli£my wra┐enie, ┐e wracamy do klimatu z albumu "No Quarter". Chocia┐ wiesz, gdy pracujesz nad piosenk╣, jednego dnia ma okre£1one oblicze, drugiego inne, trzeciego jeszcze inne. A z "Most High " by│o tak, ┐e w pewnym momencie postanowili£my zrobiµ z tego muzykΩ taneczn╣. Nie muzykΩ dance, a muzykΩ taneczn╣ w dobrym znaczeniu tego s│owa. Wtedy zaprosili£my do wsp≤│pracy Tima, klawiszowca (z Irans-Global Underground. Przyp.)Przyjaƒnimy siΩ z tym zespo│em. I od dawna obiecujemy sobie zrobiµ co£ razem, ale jak dot╣d nigdy nie by│o czasu. W ka┐dym razie zaprosili£my Tima, by o┐ywi│ "Most High " - doda│ solow╣ partiΩ klawiszy i trochΩ barw (instrument≤w egzotycznych - przyp. ww ). I dopiero to, co zrobi│, da│o tej muzyce prawdziwego kopa.

- Na p│ycie bardzo podobaj╣ mi siΩ te┐ wszystkie utwory z mocn╣, ciΩ┐k╣ gitar╣, jak Walking Into Clarksdale, Burning Up czy Sons Of Freedom. Czy i dla was maj╣ one jakie£ szczeg≤lne znaczenie ?

JlMMY: Owszem, ale tylko jako czΩ£µ wiΩkszej ca│o£ci. Zale┐a│o nam, by powsta│ album bardzo urozmaicony. I nawet te trzy kompozycje, kt≤re wymieni│e£ - mimo ┐e │╣czy je mocna, wysuniΩta do przodu gitara - maj╣ ca│kowicie r≤┐ny klimat. I wydaje mi siΩ, ┐e to samo mo┐na powiedzieµ o wszystkich utworach na p│ycie.

ROBERT: Ale wiesz, nie da siΩ... My nie potrafimy zbyt wiele powiedzieµ na temat tych utwor≤w poza tym, ┐e usiedli£my, skomponowali£my je, a potem spr≤bowali£my je rozwin╣µ: S╣ dla nas jeszcze czym£ zbyt bliskim. Przecie┐ ledwie siΩ z nimi uporali£my! Mys1Ω, ┐e │atwiej bΩdzie nam je oceniµ za kilka lat. Jedno nie ulega w╣tpliwo£ci. Zale┐a│o nam, ┐eby w tej muzyce wiele siΩ dzia│o, ┐eby by│ w niej ruch, ┐eby by│o napiΩcie. I wydaje mi siΩ, ┐e tak rzeczywi£cie jest - choµby w "Burning Up ", utworze pe│nym mocnej, zuchwa│ej, wspania│ej gitary...

JIMMY: I to nagranej w jednym podej£ciu! Tam nie ma ┐adnych gitarowych nak│adek. Podobnie jest w " Sons Of Freedom ". To bardzo wa┐ne nagranie dla mnie. Zale┐a│o mi, by daµ w nim z siebie wszystko. By w partii gitary, kt≤r╣ w nim zagra│em, naprawdΩ wyraziµ siebie.

- Jimmy, sam jeste£ £wietnym producentem. Sk╣d wiΩc pomys│ zaproszenia do wsp≤│pracy Steve'a Albiniego?

ROBERT: Nie zatrudnili£my Steve'a jako producenta. je£1i czyta│e£ opis na ok│adce (nie wiem, o jak╣ ok│adkΩ mog│o chodziµ, skoro w dniu naszego spotkania p│yty nie by│o jeszcze na rynku, a muzyki s│ucha│em z ta£my - przyp. ww ), powiniene£ wiedzieµ: ┐e Steve by│ tylko realizatorem dƒwiΩku. Zreszt╣ ta p│yta w og≤le nie wymaga│a producenta. Ona jest tym, czym jest. Jedyne, co trzeba by│o zrobiµ: to dokonaµ nagra± i je zmiksowaµ:

JIMMY: Dok│adnie.

- Jimmy, powiedzia│e£ kiedy£, ┐e krΩgos│upem Led Zeppelin by│y partie perkusji...

JIMMY: My£1Ω, ┐e powiedzia│em raczej, i┐ gra perkusisty w og≤le jest krΩgos│upem zespo│u - ka┐dego zespo│u, nie tylko Led Zeppelin. Ale masz racjΩ - je£1i mia│o siΩ tak £wietnego bΩbniarza, jak John "Bonzo " Bonham, s│owa te nabiera│y szczeg≤lnej mocy. Chocia┐ powt≤rzy│bym je i w odniesieniu do naszego obecnego perkusisty, Michaela Lee...

- W│a£nie. jak oceniacie wp│yw Michaela Lee oraz waszego obecnego basisty, Charliego Jonesa, na muzykΩ, kt≤r╣ tworzycie?

JIMMY: jako ogromny, nieoceniony! Nie wyobra┐am sobie naszej nowej muzyki bez ich wk│adu, bez ich entuzjazmu.

ROBERT: Du┐e znaczenie ma to, ┐e obaj zostali ukszta│towani wsp≤│cze£nie. Michael dorasta│ na muzyce z ko±ca lat siedemdziesi╣tych - na tw≤rczo£ci taki ludzi, jak Lenny Kravitz czy The Stone Roses. Chocia┐, tak jak i cala obecna kultura m│odzie┐owa w Wielkiej Brytanii, jest nakierowany na przesz│o£µ: na to, co by│o dawniej. I interesuje siΩ tym, co ukszta│towa│o nas - dokonaniami pionier≤w. Zar≤wno on, jak i Charlie, gruntownie studiuj╣ muzykΩ. To nas │╣czy, bo i my lubimy grzebaµ w muzycznej przesz│o£ci. W ka┐dym razie nie ulega w╣tpliwo£ci, ┐e obaj s╣ dla nas wsparciem, tak jak my jeste£my wsparciem dla nich. To dobry maria┐.

- Jakim wspomnieniem jest dla was obu moment, gdy w po│owie 1968 roku spotkali£cie siΩ po raz pierwszy ?

JlMMY: Kto£ poleci│ mi Roberta. W tym czasie muzycy, kt≤rzy towarzyszyli mi w The Yardbirds, odeszli, ja jednak chcia│em utrzymaµ zesp≤│. No i kto£ poleci│ mi Roberta. Nigdy wcze£niej o nim nie s│ysza│em...

ROBERT: Tak jak ja o Jimmym...

JIMMY: (£miech) Chcia│em go wiΩc go pos│uchaµ: I wybra│em siΩ na koncert zespo│u, w kt≤rym wtedy £piewa│ (Hobbstweedle przyp. Ww)

ROBERT: To by│ okropny zesp≤│...

JIMMY: No a gdy zszed│ ze sceny, zaproponowa│em, by wpad│ do mnie przedyskutowaµ kilka pomys│≤w. Na tym etapie by│o nas tylko dw≤ch. Jaki£ czas potem John Paul Jones dowiedzia│ siΩ, ┐e formujΩ grupΩ i zaproponowa│, ┐e do│╣czy. No i wtedy jedynym problemem by│o ju┐ tylko £ci╣gn╣µ Bonzo (£miech).

ROBERT: Ja wsp≤│pracowa│em z Bonzo od dobrych kilku lat i uwa┐a│em, ┐e £wietnie pasowa│by do zespo│u, kt≤ry chcieli£my stworzyµ (chodzi oczywi£cie o Led Zeppelin - przyp. ww)...

JIMMY: Wybra│em siΩ na jego koncert. Je£1i dobrze pamiΩtam, gra│ wtedy w grupie Tima Rose'a...

ROBERT: Owszem.

JIMMY: No i on r≤wnie┐ zgodzi│ siΩ z nami zwi╣zaµ: Nie mieli£my wielkich ambicji. Za│o┐yli£my sobie: " Spr≤bujemy zrobiµ co£ razem i przekonamy siΩ, co z tego wyjdzie ". No a reszta to ju┐ historia.

- Pom≤wmy o kilku s│ynnych utworach Led Zeppelin. Jimmy, powiedzia│e£ kiedy£, ┐e w Whole Lotta Love jest co£ z ducha tw≤rczo£ci Rolling Stones≤w...

JIMMY: NaprawdΩ powiedzia│em co£ takiego? (£miech) Nie, to niemo┐liwe. Mo┐e kto£ co£ przeinaczy│.

- TΩ wypowiedƒ cytuje najrzetelniejsza chyba biografia Led Zeppelin, napisana przez Ritchiego Yorke'a...

ROBERT: Mo┐e powiedzia│e£ to gdzie£ w klubie o czwartej nad ranem.

JIMMY: Pewnie tak (£miech). Nie, nie s╣dzΩ, by w " Whole Lotta Love " by│o cokolwiek z Rolling Stones≤w.

- Jak narodzi│ siΩ utw≤r Whole Lotta Love?

JIMMY: Ze zwyk│ego riffu gitarowego. Na pocz╣tku by│ riff, do kt≤rego stopniowo dorobili£my resztΩ.

- Podobno ≤w riff pojawi│ siΩ najpierw w improwizowanej czΩ£ci Dazed And Confused

JlMMY: Nie. To nieprawda. To jeszcze jeden z mit≤w, jakimi obros│a historia Led Zeppelin. To by│ po prostu riff, kt≤ry w tym czasie przyszed│ mi do g│owy.

- W jednym z wywiad≤w powiedzia│e£, ┐e najtrudniejsza sol≤wka, jak╣ zagra│e£ w ca│ej swojej karierze, to ta z Since I've Been Loving You...

JIMMY: Owszem, poniewa┐ "Since I've Been Loving You " to utw≤r niezwykle dramatyczny. Ale ka┐de moje solo to wielki wysi│ek. Wiesz, ja nagrywam sol≤wki na samym ko±cu, gdy ca│a reszta jest ju┐ na ta£mie. Nagrywam je nawet po Robercie, chcΩ bowiem wiedzieµ: jaki klimat bΩdzie mia│a jego partia wokalna. I mam nadziejΩ, ┐e te moje sola wzbogacaj╣ utwory. I ┐e ludzie nie odbieraj╣ ich jako dodatkowej porcji ha│asu. "Since I've Been Loving You " nie jest co prawda dwunastotaktowym bluesem, ale ma w sobie wiele z bluesa. A w okresie, w kt≤rym powsta│, wielu gitarzyst≤w sk│ania│o siΩ ku bluesowi. I nie│atwo by│o zagraµ solo, kt≤re przewy┐sza│oby sola grane przez innych. A jak s╣dzΩ o to w tym wszystkim chodzi, czy┐ nie?

- Stairway To Heaven to utw≤r o niezwyk│ej dramaturgii. Czy komponuj╣c go inspirowa│e£ siΩ w jakim£ stopniu muzyk╣ klasyczn╣?

JIMMY: Owszem, my£1Ω, ┐e w gitarowej introdukcji czuje siΩ pewien wp│yw muzyki klasycznej. Ale je£li chodzi o formΩ, muzyka klasyczna odznacza siΩ du┐o wiΩkszym bogactwem. Stworzy│em "Stairway To Heaven " │╣cz╣c w ca│o£µ kilka fragment≤w, kt≤re powsta│y osobno. A jedno z kluczowych za│o┐e±, jakie przyj╣│em, by│o takie, ┐e tempo ma ca│y czas, od pocz╣tku do ko±ca, rosn╣µ: îwiadomie z│ama│em wiΩc pewn╣ zasadΩ obowi╣zuj╣c╣ w muzyce. M≤wi ona, ┐e siΩ nie przyspiesza, ani nie zwalnia. Ale dziΩki temu powsta│o co£ nowatorskiego. Przedtem nie by│o niczego takiego. I uwa┐am to za pow≤d do dumy.

- Pom≤wmy jeszcze o utworze Kashmir. Czy od samego pocz╣tku pracy nad nim zamierza│e£ wprowadziµ w nim brzmienia orkiestrowe ?

JIMMY: Nie. Pomys│ narodzi│ siΩ p≤ƒniej i sprowadza│ siΩ do tego, by orkiestra dublowa│a partiΩ gitary. Brzmienie jest dziΩki temu potΩ┐niejsze, ale zasadniczo orkiestra gra te same nuty co gitara. "Kashmir" narodzi│ siΩ z riffu gitarowego i pierwotnie tylko gitara mia│a graµ ten riff.

- Jimmy, wiadomo, ┐e po p│ycie In Through The Out Door ty i John Bonham chcieli£cie skierowaµ Led Zeppelin znowu na tory muzyki o wiele ciΩ┐szej i zaczΩli£cie ju┐ nawet we dw≤ch omawiaµ koncepcjΩ nastΩpnego albumu. Przypuszczam, ┐e owocem tych rozm≤w by│y ju┐ jakie£ wstΩpne pomys│y nowych utwor≤w...

JIMMY: Nie.

- Czy mimo £mierci Johna ta kolejna p│yta Led Zeppelin naprawdΩ nie mog│a powstaµ?

JIMMY: Nie! Ledwie zaczΩli£my we dw≤ch rozmawiaµ na ten temat, kiedy Johna nagle zabrak│o. I to by│ koniec.

-Czego brakuje wam najbardziej , gdy dzi£ wspominacie Johna Bonhama?

JIMMY : Jego osobowo£ci. Bardzo szanowa│em Johna - i jako cz│owieka, i jako muzyka.

ROBERT: A mi jego wra┐liwo£ci. By│ kim£ ogromnie wra┐liwym i czu│ym. I chocia┐ by│ zarazem narwa±cem i zgrywusem, mia│ w sobie wiele delikatno£ci. To w│a£nie lubi│em w nim najbardziej: A zna│em go d│u┐ej ni┐ ktokolwiek inny. Kto£: kto zetkn╣│ siΩ z nim tylko przelotnie, m≤g│ stworzyµ sobie fa│szywy obraz jego osoby. John nie obnosi│ siΩ bowiem ze swoj╣ wra┐liwo£ci╣. A jednak mo┐na j╣ by│o dostrzec na jego twarzy. Nie bardzo odnajdywa│ siΩ w ca│ej tej grze...

JIMMY : Podczas tras naprawdΩ z┐era│a go tΩsknota za domem...

- John Paul Jones powiedzia│ niedawno, ┐e w czasach Led Zeppelin spΩdzali£cie ze sob╣ niewiele czasu i mo┐e dlatego zesp≤│ przetrwa│ tyle lat...

JIMMY: Spotykali£my siΩ rzadko, bo ┐yli£my w r≤┐nych czΩ£ciach kraju. John Paul Jones i ja mieszkali£my na po│udniu Anglii, a Robert i Bonzo w £rodkowej czΩ£ci kraju...

ROBERT: Wiesz, to by│o dawno i wszystko by│o inne. A dzi£ mo┐emy rozmawiaµ albo o teraƒniejszo£ci, albo o wspomnieniach. A ja nie mam ochoty przywo│ywaµ ┐adnych wspomnie±.

- Czas przeznaczony na nasz╣ rozmowΩ dobiega niestety ko±ca. Chcia│bym wam jednak zadaµ jeszcze jedno pytanie. Wiele m≤wi│o siΩ o planach wydania boksu z koncertowymi nagraniami Led Zeppelin. Czy ten pomys│ upad│?

ROBERT: Nigdy nie by│o takich plan≤w. Gdzie o nich s│ysza│e£? W Warszawie?

- Czyta│em w brytyjskiej prasie muzycznej.

JlMMY: By│a taka sugestia. Nie plany a sugestia. Wiesz, ci╣gle powraca pytanie, co nam jeszcze zosta│o w archiwach. Poniewa┐ jednak nie ma ju┐ ┐adnych niepublikowanych nagra± studyjnych Led Zeppelin, a tylko koncertowe, sugerowano nam, by je wydaµ:

W pewnym sensie odpowiedzi╣ na te sugestie jest album "BBC Sessions ".

ROBERT: Cieszymy siΩ w ka┐dym razie, ┐e podoba ci siΩ r≤wnie┐ nasza nowa muzyka.

To zdanie Roberta Planta zako±czy│o rozmowΩ. Ale spotka│em obydwu raz jeszcze. Gdy w niedzielΩ 22 lutego rozsiad│em siΩ w fotelu ma│ego samolotu zmierzaj╣cego z Zagrzebia do Wiednia, zobaczy│em, ┐e kilka rzΩd≤w przede mn╣ usiedli w│a£nie Oni. I ju┐ w Wiedniu, w autobusie przewo┐╣cym pasa┐er≤w do hali lotniska, wrΩcz na nich wpad│em. Cze£µ! - b╣kn╣│em. Cze£µ! - odpowie- dzia│ Robert. Dali£cie wczoraj £wietny koncert - rzuci│em. Ale Robert spojrza│ na mnie tak, jakby w╣tpi│ w szczero£µ tego komplementu. Byli£my potwornie zdenerwowani, prawda Jimmy? - powiedzia│. Wtedy do rozmowy w│╣czy│ siΩ Jimmy. Tak, my£1a│em, ┐e trema

mnie zje. Rozmawiali£my jeszcze przez dwie, mo┐e trzy minuty - dok│adnie tyle, ile trwa│a podr≤┐ autobusem przez p│ytΩ wiede±skiego lotniska. Ale to raczej ja odpowiada│em na ich pytania. Dotycz╣ce tego, jaka muzyka jest popularna w Polsce, kto u nasostatnio wystΩpowa│, ile os≤b przysz│o na te koncerty. A gdy autobus podjecha│ ju┐ pod halΩ lotniska, obaj podali mi rΩce i w jednej chwili rozp│ynΩli siΩ w t│umie.

rozmawia│: WIESúAW WEISS (Tylko Rock)

zdjΩcia: Grzesiek Kszczotek